wtorek, 24 listopada 2009

281. Refleksja Filemoncii




Nikt nie widzi, szczególnie te zarozumiałe i panoszące się dwa kocury, to tez pozwoliłam sobie po cichu, włamać się do tego bloga. Naprawdę mam na imię Fluffy, ale Ludzie Mufasy i Ursusa nazwali mnie Filemoncią na cześć białego Filemona z ich dzieciństwa, choćczasem moje imię przeobrażało się w Fildegardę, Filusię, Filkę, Milusię czy Fili. Szczerze mrucząc to mi obojętne, jak się do mnie woła, gdyż cierpię na głuchotę. Nie słyszę. Niestety taka przypadłość wielu białych kotów z niebieskimi oczami. Jestem nietuzinkową i nieprzeciętną Kocią Damą, terytorialną, niezależną,zawsze kroczącą  własnymi ścieżkami, inteligentną z własnym zdaniem, nazywaną również przez tych Ludzi: Markizą lub Hrabiną. Pomimo że mam swój domek i pana, to upatrzyłam sobie tych ludziowatych, po czym któregoś dnia zawitałam w ich progi domowe, a konkretnie parapetowe. Nigdy nie zapomnę, jak niesamowite wrażenie na nich zrobiłam, jak nie mogli oderwać ode mnie oczu z podziwu. Nie zapomnę też, jak przybiegałam do nich każdego dnia, a kiedy nikogo nie zastałam to czekałam pod ich oknem lub na murku. Nasza przyjaźń rozwijała się stopniowo, gdyż oni nie wiedzieli, jak się ze mną obchodzić, a i ja bacznie obserwowałam ich zamiary wobec mnie. Kiedy w końcu sobie ufaliśmy, stałam się prawie ich kotem, ku niechęci mojego prawdziwego właściciela. Zajęłam kocyk i fotelik, który dziś niestety przywłaszczyły sobie te dwa kociska, mogłam liczyć na kocie smakołyki, zabawy i pieszczotki, a kiedy mój opiekun wyjeżdżał, nocowałam u tych miłych ludziowatych. Wydawało się, że nic nie jest w stanie przerwać tej sielanki, że nasza odwzajemniona sympatia, a nawet miłość nigdy się nie skończy. Aż pewnego dnia ci Ludzie zapragnęli mieć własnego kota, gdyż ja nie mogłam z nimi zostać ze względu na to, iż domek już posiadałam. Pan Ursusa i Mufasy powiedział Pani, że musi się ona nastawić na moją niechęć do Ruska, warczenie na niego i zazdrość. Nie pomylił się, ponieważ nigdy nie zaakceptowałam tego małego Niebieściucha, a potem tej kudłatej Kupy Kłaków z przodkami z USA.

    Mimo że nasze drogi się rozeszły i nie mieszkamy już koło siebie, zajmuję specjalne miejsce w sercach Ludzi tych dwóch Niebieskich Kreatur, gdyż to ja stałam się przyczynkiem, dla którego pokochali koty na zawsze. Wcześniej nie interesowali się nami w ogóle, byłyśmy im obojętne, ot zwierzęta jak wszystkie inne. Oni natomiast nie mogą do dziś pojąć, jak mogli kiedyś nie zwracać uwagi na Mruczące Futrzaki. Dobrze, że późno, niż wcale, bo dzięki temu, uratowali się, a ponoć ludzie dzielą się na takich, co kochają koty i na takich, co jeszcze o tym nie wiedzą. Duma mnie rozpiera, bo to wszystko moja zasługa. Miałam noska, gdyż wiedziałam kogo sobie wybrać, do tego zaczarowałam ich kotomanią i nigdy mi tego nie zapomną. Wiem, że za mną tęsknią i stale o mnie myślą. Mnie jest przykro, że prawdopodobnie nigdy już się nie spotkamy. No chyba, że jakiś cud się wydarzy lub przypadek. 

Uwielbiałam drzemki z Panem tych dwóch kocich kreatur....

Uwielbiałam pozować...




 



Szczególną więź nawiązałam z Panem tych panoszących się kocurów...

Dla Kochanej Filemoncii Autorka bloga.

Kot_Ursus
29 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz